środa, 27 lutego 2013

SPŁACASZ KREDYT A ON ROŚNIE!

Czytelnicy bloga wiedzą, że moje nastawienie do kredytów, szczególnie tych wysokich zaciąganych na wiele lat, jest negatywne. Argumenty za takim stanowiskiem znajdziecie w moich postach i komentarzach. Kolejny argument (niby znany, ale warto przypomnieć) znalazłem w poniedziałkowej Rzeczpospolitej w dodatku nieruchomości.

Ludzie z Comperia.pl wyliczyli tam ile do spłacenia pozostało osobom, które w styczniu 2006 r. zaciągnęły kredyt na 30 lat w wysokości 300 tys. zł. Jeśli chodzi o kredyt w złotówkach, to do spłacenia zostało ok. 268 tys. zł, ale jeśli chodzi o kredyt we frankach szwajcarskich to do spłacenia zostało… 355 tys. zł. Oznacza to, że po 7 latach spłacania kredytu dług urósł o 55 tys. zł. W sumie każdy mógłby to sobie policzyć sam, ale dziękuję analitykom (o których ogólnie mam kiepską opinię), za wyłożenie czarno na białym sytuacji osób zadłużonych we frankach.

Wiem, wiem… kredyty frankowe są niżej oprocentowane, a poza tym kurs franka może spaść. Kiedy kurs spadnie i o ile, tego nie wiedzą jednak nawet najstarsi analitycy… Może stanie się to za dwa miesiące, a może za rok? Możliwe jednak, że spadek kursu franka zbiegnie się w czasie z podwyższeniem stóp procentowych w Szwajcarii, które o dłuższego czasu są utrzymywane na bardzo niskim poziomie. Możliwe też, że kurs wzrośnie do np. 5 zł.

Cokolwiek przyniesie przyszłość, pewne jest jedno: gdyby dziś kredytobiorca musiał z jakiegokolwiek powodu sprzedać swoje mieszkanie, to „zrealizuje” (jak to mówią analitycy) potężną stratę. Obecnie osoba taka znajduje się więc w swoistej pułapce, a uwolnienie się z niej w niewielkim stopniu zależy od niej samej.
Dzięki za przeczytanie.

2 komentarze:

  1. Witam Gospodarza,

    Na początek blog rewelacja - ale więcej artykułów poproszę... seria WYNAJMOWAĆ CZY SIĘ KREDYTOWAĆ. OTO JEST PYTANIE – bardzo fajne...

    Niestety obawiam się że niewiele osób doceni Pana pracę - przynajmniej teraz będzie bardzo ciężko przekonać ludzi że kupowanie mieszkania/domu w tym momencie jest złą decyzją (za drogo) i że jedyną grupą która zyska na twoim kredycie jest rodzina Rothschild-ów i jakimś stopniu deweloperka....
    Jednak każdy będzie się upierał przy swoim - nie przypominam sobie kogoś by przyznał się do błędu w tak dużej sprawie jak zakup nieruchomości – kredytobiorca w ZŁ powie że ma super kredyt i mieszkanie, gość z kredytem we frankach że ma przecież ratę malutką, wynajmujący że odkłada, ten co sprzedał że zrobił super deal itd. - każdy uważa że jego decyzja była tą najlepszą...

    W Polsce myślenie że dom/mieszkanie to największa wartość i że warto dążyć do tego za wszelką cenę jest w stanie chyba tylko ograniczyć brak zdolności kredytowej... Mnie najbardziej dziwi fakt że ludzie nie widzą że mieszkanie standardowe ok 50-60 m2 nie powinno kosztować więcej niż 3 tys za metr w miastach 1 tys więcej i to wykończone/gotowe do wprowadzenia - dlaczego bo NIE JEST WARTE WIĘCEJ JESTEŚMY BIEDNYM KRAJEM. Ale chyba coś w tym powiedzeniu jest "głupich nie sieją sami się rodzą" - podkreślam nie mam zamiaru krytykować kredytobiorców - czasem nie ma wyjścia trzeba kupować, ale dlaczego kupować drożej niż taniej nie rozumiem... tak tak bo w TVN tak powiedział pan ekspert z firmy która żyje z kredytów/sprzedaży mieszkań - ale żeby wziąć kalkulator policzyć poszukać rzetelnych blogów których jest w sieci full to nie ekspert z telewizji na pewno wie lepiej...

    Kolejna sprawa że straszna nagonka w mediach na kupowanie/pożyczanie jakoś ostatnio aż żal nie skoczyć kilku nieruchomości kupić ceny spadły do poziomu sprzed bańki hehe – chociaż nigdy w mediach nie słyszałem by u nas takowa była (w USA tak, w Chinach jest, w Hiszpani, Irlandii była, w Szwajcarii ostrzegają że jest może być, Australia itd.) - pozwolę wkleić link z połowy 2005 roku jak „bańka” zaczęła pęcznieć - tam jest taka fajna mapka:

    http://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20050829/NEWS01/50828013

    ale u nas przecież nic takowego nie miało miejsca – u nas jest przecież dobrobyt...

    Ale tak na koniec ludziom chyba już powoli dochodzi coś do głowy że chyba ktoś próbuje ich wydymać – w sumie lepiej późno niż wcale – albo może już ta zdolność się skończyła... Pozdrawiam i czekam na więcej inteligentnych wpisów...
    c9

    OdpowiedzUsuń
  2. ad c9
    Witam uprzejmie,
    ma Pan rację, że każdy broni swoich decyzji - to prosty mechanizm psychologiczny - nikt nie chce wyjść na durnia, mimo że przecież errare humanum est. Większość zapomina jednak o drugiej części tej sentencji - perseverare autem diabolicum ;-). Polacy pomyłek nie wybaczają ;-) Dziękuję za ciekawy link i przepraszam (wszystkich, którzy regularnie odwiedzają blog) za małą liczbę postów. Wiele z nich jest w przygotowaniu, ale deficyt czasu nie pozwala poszaleć. Z pewnością jednak niedługo pojawią się tu artykuły, których nie znajdzie się nigdzie indziej, więc warto od czasu do czasu zaglądnąć ;-)
    Pozdrawiam
    CS

    OdpowiedzUsuń