środa, 25 lutego 2015

KREDYTY HIPOTECZNE PADAJĄ NA TWARZ

Najnowsze dane z Raportu AMRON-SARFiN nie pozostawiają złudzeń co do kierunku rynku. Oto bowiem w 2014 r. znowu pobiliśmy rekord, biorąc "tylko" 174 tys. kredytów hipotecznych. Pogratulowałbym Polakom rozumu, gdyby nie fakt, że mizerna sprzedaż hipotek nie wynika z ogólnej mądrości narodu, lecz ze zwykłego... braku Polaków. ;) Nie mam, niestety, żadnych wątpliwości, że gdyby nie dziura demograficzna, w którą właśnie wpadliśmy, to kredyty nadal sprzedawałyby się świetnie. Ale dziura jest, co widać na wykresiku poniżej:
 
 
Nic nie wskazuje na to, żeby miała ona w najbliższych latach zmaleć, co wróży dalszy zjazd cen nieruchomości. Będzie to raczej powolny zjazd, z wielu powodów, o których napiszę osobno. Niemniej, chyba nie ma już osób w Polsce, które uważałyby, że odcięcie rynku od finansowania hipotecznego spowoduje wzrost cen (deweloperzy się nie liczą ;).
 
Po lekcji, jakiej Polakom udzielili (odpłatnie niestety) frankowicze coraz więcej w mediach mówi się o ryzyku jakie niosą ze sobą kredyty mieszkaniowe. Doszło nawet do tego, że Gazeta Wyborcza, piórem niejakiego Macieja Bednarka (GW z 2 lutego, str. 15) ostrzega potencjalnych kredytobiorców przed ryzykiem stopy procentowej, którą, jak udowodniły Turcja czy Rosja, można z dnia na dzień podnieść  np. o10 punktów procentowych. Kurczę, chyba zacznę polecać Wyborczą!
 
Żartowałem.
 
Dzięki za przeczytanie.    

środa, 11 lutego 2015

"DZIEWICE" Z GAZETY WYBORCZEJ WALCZĄ Z REPRYWATYZACJĄ

Temat reprywatyzacji mało kogo w Polsce interesuje. Wynika to z faktu, że niewiele osób (procentowo) posiada jakiekolwiek roszczenia tzn. mało komu władza ludowa coś zabrała. ;) No a jeśli nie mam nic do zyskania, to mnie to nie interesuje, logiczne. :)
 
Bolesław Bierut
A temat jednak jest intersujący, i to sam z siebie. Odnajdujący się po latach spadkobiercy, fałszowane testamenty i akty notarialne, przekupni urzędnicy, miliony wywalane w błoto przez państwo, dramaty wyrzucanych lokatorów itd.... Ktoś mógłby pomyśleć, że opowiadam fabułę jakiegoś amerykańskiego thrillera, a tymczasem tak po prostu wygląda stosowanie prawa w naszej bananowej republice. :)
 
Od niedawna tematem na poważnie zainteresowała się Gazeta Wyborcza, której poziom merytoryczny w 95% kwalifikuje ją jako substytut papieru toaletowego. Rola tej gazety od wielu lat sprowadza się do przyklaskiwania wszystkiemu co robi rząd, straszenia opozycją i promowania gender. :) 
 
Dziennikarze Wyborczej rozpętali prawdziwą nagonkę na ludzi skupujących roszczenia od byłych właścicieli i występujących o zwrot nieruchomości. Szeroko opisują ich działania, piejąc z oburzenia, gdyż miasta muszą często zwracać działki, na których są szkoły, place, parki. Problem tylko w tym, że odzyskiwanie znacjonalizowanych nieruchomości jest całkowicie zgodne z prawem, a o zwrocie często orzekają niezawisłe sądy!

Pismaki z Wyborczej uparcie nie zauważają jednej zasadniczej kwestii:

WYCHWALANY PRZEZ NICH POD NIEBIOSA RZĄD JEST JUŻ PRZY WŁADZY 8 (słownie: OSIEM) LAT I PRZEZ TEN CZAS NIE ZROBIŁ NIC, ABY USTAWOWO UKRÓCIĆ "DZIKĄ" REPRYWATYZACJĘ!

Rząd dysponuje tysiącami prawników i specjalistów od finansów publicznych, więc napisanie dobrej ustawy reprywatyzacyjnej powinno im zająć góra tydzień! Niedawno słuchałem wywiadu Moniki Olejnik z Hanką Gronkiewicz-Waltz (wiceprzewodniczącą PO) , podczas którego Monika indagowała Panią Prezydent Warszawy na okoliczność czemu rząd nic w tej sprawie nie robi. Hanka spuściła ją na drzewo twierdząc, że ona pracuje w samorządzie i nie może odpowiadać za rząd! :):) Zresztą temat reprywatyzacji dla Hanki jest akurat drażliwy, bo jej rodzina przecież sama jedną z warszawskich kamienic "zreprywatyzowała", o czym rozpisywały się przed wyborami tzw. tygodniki opinii. ;)

Redaktorzyny z "GW" posuwają się nawet do tego, żeby w jednym z wywiadów pytać sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego o to, dlaczego sędziowie nie napiszą projektu ustawy o reprywatyzacji! Sędziowie, którzy są powołani do stosowania prawa, sami mają to prawo pisać! :):)  Tak rozumie państwo prawa Gazeta Wyborcza! Samo zadanie takiego pytania dyskwalifikuje intelektualnie osobę je zadającą, ale widać w Wybiórczej mają słaby dział HR ;););)

Ustawa jest potrzebna choćby po to, żeby nie dochodziło do takich sytuacji jak w Łodzi, gdzie do magistratu zgłosiła się Pani żądając zwrotu pałacyku i otrzymała za niego 5 000 000 zł! Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ta Pani już raz dostała odszkodowanie w 1959 r.! Niestety łódzcy urzędnicy połapali się w tym co i jak za późno, więc pięć baniek poszło jak krew w piach. I co? I nic. Nikt nie zawinił, nikt nie jest odpowiedzialny. Ale spróbuj tylko pomylić się w rozliczeniu PITA o 19 groszy, to już Ci urzędnicy wytłumaczą co to wina, i co to odpowiedzialność! ;)

Nie znajduje tylko odpowiedzi na jedno pytanie:

Dlaczego Michnik odpalił ten temat akurat teraz?

Przecież "dzika reprywatyzacja" trwa w Polsce od 20 lat, a rozpoczął ją nie kto inny jak Marcin Święcicki (dziś również poseł PO). Było więc dużo czasu, żeby tematem się zająć i go nagłośnić, ale tego nie robiono. Czyżby Ci, którzy mieli się "zreprywatyzować" na dziko, już to zrobili i omerta nie jest już potrzebna? Hmm...   

Dzięki za przeczytanie.

P.S. Ani ja, ani moja rodzina nie posiadamy (niestety) żadnych roszczeń, więc jestem w tej sprawie tak obiektywny, jak się da :) 

wtorek, 3 lutego 2015

JAK SPRZEDAĆ CUDZE MIESZKANIE?

Truizmem jest stwierdzenie, że zakup mieszkania jest dla większości Polaków finansową transakcją życia. Wielu z naszych Rodaków podchodzi jednak do tej kwestii w sposób zadziwiająco beztroski. Często wynika to z wrodzonej niefrasobliwości, częściej z lenistwa, a najczęściej z braku wiedzy o podstawowych zagrożeniach. Najczęściej jednak transakcje takie kończą się dobrze, bo wbrew pozorom uczciwych ludzi w naszym kraju ciągle nie brakuje. Można jednak mieć pecha i trafić na oszusta, a nawet całą ich szajkę.

Ta szajka, akurat groźna nie jest... ;)
Czy możliwe jest jednak aby dochować wszelkich standardów staranności, a mimo to zostać wystrychniętym na dudka bez… dudków i bez… mieszkania?
Podstawową kwestią przy zakupie mieszkania jest sprawdzenie księgi wieczystej. Trzeba sprawdzić kto jest właścicielem, czy na nieruchomości nie ciążą żadne długi itd.

Większość ludzi myśli, że jak sprawdzili księgę wieczystą w dniu transakcji (podpisania aktu notarialnego) to są bezpieczni. Myślą, że jeśli w dniu np. 6 kwietnia 2015 r. w księdze figurował jako właściciel Jan Kowalski i oni w tym dniu sprawdzili tę księgę wieczystą i podpisali ten akt notarialny, to nie ma siły, żeby nie stali się pełnoprawnymi właścicielami mieszkania.

BŁĄD.

Zgadnijcie co się stanie jeśli Jan Kowalski następnego dnia, tj. 7 kwietnia 2015 r. sprzeda to mieszkanie komuś innemu? Właścicielem stanie się ta inna osoba a nie wy, Towarzysze.

NIE MOŻE BYĆ! – pomyślało pewnie teraz wielu z Was Szanowni Czytelnicy.

ANO MOŻE! – odpowiedział Wam w myślach Credit Slayer ;-)

ALE JAK? – zapytaliście w myślach, lekko tylko poruszając ustami.

ANO… - zawiesił w myślach głos Credit Slayer - …TAK:

Jan K. w drodze na Seszele... ;)
W Polsce własność nieruchomości przechodzi na kupującego w momencie podpisania aktu notarialnego (czyli w naszym przykładzie będzie to 6.04.2015 r.). Jeśli więc Paweł Nowak w tym dniu kupi notarialnie od Jana Kowalskiego mieszkanie, to stanie się jego właścicielem od dnia 6.04.2014 r. Jednak notariusz na złożenie wniosku o wpis Pawła Nowaka do księgi wieczystej ma aż 3 dni.
Przez te 3 dni w księdze wieczystej nie ma żadnego śladu, że Paweł Nowak cokolwiek kupił.
Jeśli w ciągu tych 3 dni (np. w dniu 7.04.2015 r.) Jan Kowalski jeszcze raz sprzeda (nie)swoje mieszkanie, powiedzmy Paulinie Dobrowolskiej, to właścicielem mieszkania będzie Paulina, a nie Paweł Nowak. Pawłowi będzie przysługiwało tylko prawo pozwania Jana Kowalskiego do sądu. Tyle, że Jan K. będzie już wtedy pewnie na Seszelach…    
 
Te 3 dni w wyniku powolnego działania poczty, ociągania się sądu wieczystoksięgowego lub innych nieprzewidzianych okoliczności mogą się jeszcze wydłużyć. Nie ma to jednak dużego znaczenia, bo sprytny oszust wszystkie "lipne" transakcje zawrze jednego dnia, u różnych notariuszy. Wtedy dopiero będzie galimatias! ;)
 
Pewnym zabezpieczeniem przed tego typu praktykami jest możliwość skorzystania przez kupującego z depozytu u notariusza. Tyle, że notariusz nie musi się zgodzić na przyjęcie takiego depozytu, a nawet jak się zgodzi to pobierze za to kilkaset, a przy droższych mieszkaniach nawet grubo powyżej tysiąca złotych. Poza tym trzeba przypilnować by w protokole przyjęcia depozytu rejent szczegółowo oznaczył warunki jego wydania beneficjentowi (czyli sprzedającemu mieszkanie). Wypłata pieniędzy przez notariusza zbyt szybko (np. już w momencie ujawnienia wzmianki o sprzedaży w KW) może zniweczyć sens zakładania depozytu. Z drugiej strony, nie każdy sprzedający będzie chciał czekać, powiedzmy miesiąc, na pieniądze.
 
Lepsze jednak to niż nic, chociaż znając Rodaków to wydanie kasy na depozyt nie będzie mieściło się w ich percepcji i nadal będą chodzić do notariuszy z reklamówkami wypchanymi banknotami ;) Jak jednak powiedział Ulpian: volenti non fit iniuria, czyli chcącemu nie dzieje się krzywda, no bo... kto bogatemu zabroni? ;)
 
Dzięki za przeczytanie.