czwartek, 27 listopada 2014

MIZERIA TRWA, CZYLI KREDYTY HIPOTECZNE IDĄ JAK KREW Z NOSA. IDZIEMY NA REKORD?

Kontuzja nogi znów na chwilę wyeliminowała mnie ze snucia tragikomicznych wizji, które tak uwielbiacie czytać, ale pojawienie się nowego raportu AMRON-SARFiN o liczbie nowo udzielonych kredytów wywołało mnie z lasu ;) Wieści są bowiem dobre. Dobre z punktu widzenia osób planujących zakup mieszkania, bo od strony banków i deweloperów to już niekoniecznie ;)
Jak wynika z najnowszego Raportu AMRON-SARFiN, trzeci kwartał 2014 r. przyniósł osłabienie akcji kredytowej w polskich bankach w porównaniu z II kwartałem br. Poziom akcji kredytowej był również niższy niż w analogicznym okresie 2013 r.
Spadek dotyczył zarówno wartości, jak i liczby nowo podpisanych umów kredytowych. Liczba nowych umów wyniosła 43 653 (spadek o 4,06% wobec II kwartału), a ich łączna wartość sięgnęła 9,232 mld zł (spadek o 3,61% wobec II kwartału). W porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku udzielono 2 120 mniej kredytów, a ich wartość spadła o 299 mln zł.
Jak łatwo policzyć, w trzech pierwszych kwartałach tego roku udzielono łącznie 131 094 kredytów hipotecznych. W całym roku 2013 kredytów mieszkaniowych było 176 866 sztuk. Oznacza to, że aby choćby wyrównać zeszłoroczny wynik w czwartym kwartale bieżącego roku klienci musieliby wziąć 45 772 kredyty mieszkaniowe, co jest mało prawdopodobne.
Ostatnie lata w hipotekach były coraz bardziej mizerne co świetnie obrazuje poniższy wykres:
Jak widzicie, tłuste lata tłustych kotów minęły bezpowrotnie. Na nic zdaje się obniżanie stóp procentowych, na nic też straszenie, że zaraz będzie drożej, że zaraz trzeba będzie mieć wkład własny 10%. Ludzie po prostu nie chcą brać kredytów i już! Zresztą po co im kredyt na mieszkanie w Polsce skoro oni żyją w Anglii, Niemczech czy innej Norwegii? ;)
Będzie to się oczywiście przekładało na dalsze spuszczanie powietrza z bańki napompowanej kilka lat temu. Część ludzi bez wątpienia przerzuci swoje oszczędności z lokat bankowych na rynek nieruchomości, bądź w poszukiwaniu wyższego zysku, bądź z obawy przed pojawieniem się dużej inflacji, która zjadłaby ich oszczędności. W końcu lepiej kupić mieszkanie i stracić trochę na zmniejszeniu się jego wartości, niż trzymać pieniądze w banku, tylko po to żeby za chwilę przekonać się na własnej skórze co to po polsku znaczy bail-in ;)
Jednak zakupy gotówkowe nie są w stanie zastąpić popytu kreowanego przez pieniądz kredytowy, na który nie ma zapotrzebowania. Obowiązkowy wkład własny tylko to zapotrzebowanie zmniejszy. Na horyzoncie nadal więc nie widać wzrostu cen, chociaż artykuły na zamówienie jak choćby ten dzisiejszy:
będą się pojawiać, bo otwarte przyznanie, że będzie coraz mniejszy popyt i coraz większa podaż doprowadziłoby do załamania rynku. Nikt nie kupi przecież dziś mieszkania za 5000m2 wiedząc, że za dwa lata będzie mógł je mieć za 4500m2.
Dzięki za przeczytanie.