środa, 15 października 2014

"EKSPERCI" OD "CEN JAK W MADRYCIE" UCZĄ INNYCH, CZYLI JAK NADZOROWAĆ BUDOWY PO PODYPLOMÓWCE

Studentów Ci u nas jak na lekarstwo. Przynajmniej jeśli porównamy ich liczbę sprzed paru lat, gdy dochodziła do 2 mln, ze stanem obecnym oscylującym wokół 1,5 mln sztuk. Nic dziwnego więc, że uczelnie chwytają się wszelkich sposobów, by przetrwać. Niektóre chwytają się nawet brzytwy... ehehe... pardon me, chciałem napisać Polskiego Związku Firm Deweloperskich ;););)
  
Szkoła Główna Handlowa wraz z PZFD uruchomiła "Podyplomowe studia deweloperskie". Reklamują się tak:
Ciekawe co to za konkurencyjny zawód? "Specjalista deweloperski"? "Pomocnik deweloperski"? No bo chyba nie deweloper - do tego "zawodu" trzeba przede wszystkim dużo pieniążków, a nie studiów. ;););) Chociaż na tę "deweloperską podyplomówkę" też trzeba wyrzucić (w błoto?) sporo kasy (7 000 złotych!!!), więc może tu jest rozwiązanie zagadki? ;);) 

No dobra, ale co otrzymacie w zamian za Waszą krwawicę? To wyjaśnia nam sam prorektor SGH (na czerwono podkreśliłem najważniejsze):

Najlepsi eksperci z rynku! Czyli właściwie kto? Ano "wykładowcą" w tej "szkole" jest m.in. sam Paweł Grząbka! To ten, co parę lat temu zapowiadał legendarne już "ceny jak w Madrycie" ;);) W sieci łatwo znaleźć jego "proroctwa", ale wklejam Wam jedno z nich ze stycznia 2008 r., żebyście mogli chociaż przez chwilę poczuć klimat tamtych lat i ogrzać się "ekspercką wiedzą" Grząbki ;););) 

Buahahahahahaha, przyznajcie, że poprawiłem Wam humor po ciężkim dniu ;););)

Kolejnym "ekspertem" jest nie kto inny jak sam...(werble)... Konrad Płochocki (brawa) ten sam, który jeszcze niedawno zapowiadał zawalenie się bloków z wielkiej płyty, o czym pisałem tu:

http://creditslayer.blogspot.com/2014/10/sen-deweloperow-czyli-ratuj-sie-kto.html

Ciekawe czy podczas swoich "wykładów" też będzie plótł takie androny? ;)

Wisienką na torcie, jest zamieszczony na stronie tej podyplomówki anonimowy wywiad z jej anonimowym absolwentem, który jest jedną wielką propagandą, ocierającą się o absurd i przeznaczoną chyba dla czytelnika, którego iloraz inteligencji jest gdzieś między amebą a karaluchem. Absolwent stwierdza tam, oczywiście, że wyłącznie dzięki tym "studiom" dostał wymarzoną, wyśnioną pracę ;););) Na pytanie o jego obowiązki odpowiada zaś tak:
Proszę bardzo! Robisz podyplomówkę i już możesz "bezpośrednio nadzorować budowy"! ;););) To by wyjaśniało jakość oddawanych przez deweloperów bloków... o, pardon me, chciałem napisać apartamentowców ;););) No chyba, że to "nadzorowanie" polega  na dowożeniu wody mineralnej na budowę ;););) W przeciwnym razie, zacznijcie się bać! ;)

Dzięki za przeczytanie.

6 komentarzy:

  1. Aż przeraża mnie, jak młodzi ludzie są oszukiwani przez uczelnie. Kierunki z przyszłością, i konkurencyjny zawód? Chyba po studiach absolwent się dowie jak duża konkurencja jest na jedno miejsce pracy. Do tego aby nadzorować budowy, to trzeba skończyć budownictwo, oraz mieć dwuletni staż na budowie. Nie pamiętam, czy potrzebne jest dodatkowo zdanie egzaminu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze jest potrzebny, ale jeśli reforma "Gowina" wejdzie w życie to będzie można nadzorować po takiej właśnie podyplomówce, więc jeśli teraz jest źle to jak będzie jak zawód zostanie uwolniony:).

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tym Gowinem to przesada. Jeśli dobrze pamiętam to jedynie skrócono z 2 lat do 1,5 roku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Głupie ludzie studiują na politechnikach budownictwo po pięć lat i zdobywają praktykę przez kolejne lata, aby mieć uprawnienia budowlane i móc "bezpośrednio nadzorować budowę", a tu proszę, SGH załatwia to podyplomówką(!). :D
    Przerażające to, bo tak naprawdę świadczy o tym, że ci ludzie z tej uczelni tak naprawdę nie rozumieją czego nie rozumieją (a więc z wiedzą o świecie baaaardzo krucho)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście zgadzam się z tym, że kierunek studiów deweloperskich i eksperci zatrudnieni do prowadzenia zajęć to jedno wielkie nieporozumienie i "śmiech na sali", ale w odniesieniu do "bezpośredniego nadzoru budowy", to z ramienia dewelopera taki "nadzorca" może faktycznie występować.

    Oczywiście ten konkretny nadzór budowlany, który prowadzi roboty budowlane przy typowej budowie budynku mieszkalnego to:
    1. Kierownik Budowy (z uprawnieniami do prowadzenia samodzielnie robót budowlanych "uprawnienia budowlane wykonawcze")
    2. Kierownicy Robót (mogą to być Majstrowie Budowy - inżynierowie budownictwa, już z jakimś stażem 0,5-1,5 roku jeszcze bez uprawnień budowlanych)
    3. Inżynierowie Budowy (najczęściej absolwenci, lub Majstrowie Budowy z małym stażem)
    4. Brygadziści (jeden z grupy: zbrojarzy, cieśli, murarzy itd. - nadzór powyżej tłumaczy temu jednemu on wyjaśnia reszcie)

    Uprawnienia budowlane "wykonawcze" - z mojej wiedzy - otrzymuje się po wypełnieniu Książki Praktyki Zawodowej, (musi zawierać opis 2-letniego stażu na budowie - mogą być przerwy), złożeniu jej w Izbie Inżynierów, przystąpieniu i zdaniu Egzaminu Państwowego (część pisemna na której można korzystać z norm budowlanych i część ustna)
    Egzamin jest 2 razy w roku.

    Dodatkowo do Nadzoru Budowy dochodzą Inspektorzy z :
    Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego
    lub
    Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego

    I na koniec Inspektorzy Nadzoru Inwestorskiego - ale nie są to ludzie z przypadku i nie są to absolwenci takich studiów jak powyżej - najczęściej są to byli Kierownicy Budów, którzy mają już dość prowadzenia robót budowlanych i zatrudniają się u deweloperów - robota spokojniejsza.
    Taki ktoś z przykładu, który "bezpośrednio nadzoruje budowę" to co najwyżej za takim Inspektorem Nadzoru Inwestorskiego nosi teczkę z dokumentami, robi herbatę i obsługuje Excela i Worda, ale jeżeli osoba jest bystra to po kilku latach takiej praktyki, na pewno faktycznie wiele się nauczy, ale "uprawnień budowlanych wykonawczych" bez ukończonych studiów budowlanych, książki praktyki zawodowej i egzaminu nigdy nie otrzyma.

    OdpowiedzUsuń