piątek, 24 maja 2013

BANKOM NABIJAMY KIESZENIE, POLAKÓW NABIJAMY W BUTELKĘ

W kontekście przyjętego niedawno przez rząd i skierowanego do Sejmu programu „Mieszkanie dla Młodych” (MdM), chciałbym przypomnieć Wam wykres, który zamieściłem w jednym z poprzednich wpisów. Dotyczy on relacji liczby zawieranych małżeństw i stopy bezrobocia do ceny mieszkań:
Z pewnością zauważyliście, że coś w tym wykresie nie gra. Dlaczego bowiem ceny mieszkań w 2010 r. wzrosły mimo, że liczba małżeństw malała a bezrobocie rosło? Z jakiego powodu niewidzialna ręka rynku nie zadziałała? Próbując to wyjaśnić, postanowiłem dodać do wykresu jeszcze jedną kreskę, która pokazuje limity dopłat w rządowym programie „Rodzina na Swoim” (za BGK):
Rok
2004
2005
2006
2007
2008
2009
2010
2011
2012
Bezrobocie %
19,0
17,6
14,8
11,2
9,5
12,1
12,4
12,5
13,4
Małżeństwa (tys.)
191,8
206,9
226,2
248,7
257,7
250,8
228,3
207
204
Cena m2 w Warszawie (tys. zł)
4,3
4,8
6,2
9,1
8,5
8
8,4
7,9
7,2
Limit dopłat w RnS dla Warszawy (tys. zł)
6,55
6,69
7,7
9,08
9,8
6,4






Stawiam śmiałą tezę, że szalone podwyższanie w latach 2009-2011 limitu dopłat przez Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej sprawiło, że nabywcy mieszkań w Warszawie przepłacili minimum 500 zł na metrze. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że banki udzielając kredytów w RnS często stosowały podwyższoną marżę, to już wiadomo dlaczego program ten został przechrzczony przez myślących Polaków na „Bank i Deweloper na Swoim”.
Innymi słowy, państwo udając, że troszczy się o młodych Polaków, dopłaciło bankom i deweloperom kilkaset milionów złotych (być może więcej, ale dokładne wyliczenia są niemożliwe – cały program szacowany jest nawet na 6 mld zł), które nigdy by do nich nie wpłynęły, gdyby nie RnS! 
Najciekawsze jest jednak to, że większość rodzin, które wzięły kredyty w RnS jest święcie przekonanych, że rząd im pomógł, a one zrobiły interes życia... 
Dzieki za przeczytanie.    

3 komentarze:

  1. No i o to chodziło! Aby klient był zadowolony.

    OdpowiedzUsuń
  2. Błąd... RnS to pikuś. Dla deweloperów to będzie dopiero MdM, gdzie można będzie kupić tylko mieszkania nowe od deweloperów. To jest dopiero przekręt gigantyczny (nie za bardzo potrafię znaleźć wytłumaczenie dla takiego pomysłu, ale nieszkodzi-może jestem za głupi). Tylko ciekawe, czy takie wsparcie wybiórcze nie spowoduje spadku cen mieszkań używanych (czyt. już kupionych nawet od dewelopera). Nie wspominając o mieszkaniach starszych. Pozostaje jeszcze sprawa kredytobiorców, którzy już mają kredyt na mieszkania, których wartość prawdopodobnie dalej spadnie. Czy banki nie upomną się o dodatkowe zabezpieczenia (o kredytach we Fr nie wspominając). Tzn sprzedaż mieszkań na kredyt zupełnie się nie będzie opłaciła, bo pozostanie zadłużenie bez zapezpieczenia, tzn. kredyt konsumencki (i odpowiednie oprocentowanie). Ale na pewno jacyś genialni analitycy to wszystko przewidzieli o_O i ma to, na pewno, jakiś głębszy sens.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz tego MdM jest adresowany do ludzi poniżej 35 roku życia. Sporo osób blisko tego wieku wstrzymuje się z zakupami, bo wychodzą z założenia że ceny są nadal zbyt wysokie. Młodsi od nich, to na ogół absolwenci uczelni pracujący dopiero od kilku lat. Oni z kolei nie mają możliwości finansowych, bo albo pracują za niewielkie pieniądze, albo w ogóle (vide szybko rosnące bezrobocie wśród młodych ludzi). To, moim zdaniem, powoduje że program jest chybiony albo co najmniej mocno spóźniony w takim kształcie, bo nikt chyba nie ukrywa że MdM ma raczej pomóc deweloperce (budowlańcy+banki) niż "młodym".
      Porażka po prostu. Kogoś na pewno naciągną, ale czy aż tak wielu żeby to odwróciło kurs na spadki, to wątpię.

      Usuń